sobota, lipca 23, 2011

Projekt denko po raz pierwszy

Autor: chodzpomalujmojswiat o sobota, lipca 23, 2011
Uważam, że pomysł na projekt denko jest bardzo trafny. Dlatego bardzo chętnie się do niego przyłączę. Mam w planach już kupno kilku nowych kosmetyków, ale obiecałam sobie, że najpierw skończę te, które czekają na półce. Zacznę od tego, że ogólnie za wielu kosmetyków kolorowych nie posiadam. Głównie są to lakiery do paznokci. Oprócz tego mój makijaż składa się tylko z podkładu, pudru, tuszu i różu (ewentualnie błyszczyka, chociaż tak naprawdę od ok pół roku nie używałam niczego innego na usta niż wazeliny(skutki retinoidów)). Bardzo okazjonalnie maluję się szminką i używam cieni.
Co mam w planie zużyć w ciągu najbliższych tygodni:
1. Nike up or down for woman. Perfumowanu dezodorant o bardzo odświeżającym, cytrusowym zapachu. Ze 100ml zostało mi ok 20ml To ten najbardziej po prawej :)


2.Peeling malinowy o którym wspominałam 2 posty niżej. Zostało mi może na 2 aplikacje. Zdjęcie pochodzi z internetu, ponieważ właśnie zużyłam peeling i niestety zapomniałam zostawić chociażby butelkę.

3. Pielęgnujący żel pod prysznic Nivea. Melon
Bardzo fajny żel, o cudownym, orzeźwiającym zapachu. Dodatkowo nawilża skórę i pozostawia ją miekką i gładką. Zostało mi dosłownie na jedną kąpiel. Zdjęcie również pochodzi z internetu bo właśnie zużyłam żel w całości.
4. Pianka do golenia Rossman Isana o zapachu brzoskwini.
Szczerze mówiąc nie przypadła mi do gustu. Jest bardzo mało wydajna, poza tym zacina mi się ten dozownik i zamiast pianki leci płynne "coś". Mam też wrażenie, że pianka najnormalniej zapycha mi maszynkę. Słyszałam wiele pochlebnych opinii o żelu Isany, więc wkrótce go wypróbuję, ale tej pianki więcej nie kupię.

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

oj , a ja właśnie kupiłam sobie tę pianke, bo czytałam pochlebne opinie na jej temat. No zobaczymy:-)) Ja zawsze twierdzę, że ile kobiet , tyle opinii na temat danego kosmetyku. Pozdrawiam:*

Prześlij komentarz

Flickr

 

Chodź pomaluj mój świat Copyright © 2012 Design by Antonia Sundrani Vinte e poucos