Cześć dziewczyny! Wracam po tygodniowej przerwie. Jeśli śledzicie mój fanpage na Facebooku to na pewno wiecie, że ostatnie kilka dni spędziłam we Francji. Dziś chciałabym podzielić się z Wami kilkoma moimi obserwacjami dotyczącymi kosmetycznego świata w tym kraju.
Na początek trochę nie w temacie chciałam pokazać Wam absolutnie typowo francuskie ciasteczka macaroons ( tak to te, które widniały na opakowaniach zimowej edycji żeli pod prysznic Balea). Są to kruche ciacha (coś jak beza, ale bazę stanowią zmielone migdały) przełożone różnego rodzaju kremami. Przyznam, że najbardziej zasmakowały mi chyba te ciemnoróżowe (malinowe). Jeśli kiedyś będziecie we Francji koniecznie spróbujcie!
Tymczasem wracam do tematu: kosmetyków we Francji...
Zacznijmy od tego, że we Francji nie ma typowych drogerii jak Rossmann, Hebe czy Natura. Zaopatrywać w kosmetyki (zarówno te do pielęgnacji jak i kolorówki) możemy w supermarketach (są tam całe szafy L'Oreal, Bourjois, Maybelline) jak i perfumeriach typu Sephora czy Douglas.
Znajdziemy tam dużo kosmetyków, które są w Polsce (z moich obserwacji "rządzi" L'oreal , jeśli chodzi o włosy zdecydowanie Garnier), ale również i całe linie produktów do pielęgnacji, jakich w Polsce szukać na próżno. Mam tu na myśli np. Le Petit Marsilies klik! (w ich ofercie są m.in. szampony, maski, odżywki do włosów, mydełka, balsamy, olejki czy masła) czy serię kosmetyków dostępnych tylko w Carrefour Nectar of Nature klik! (również żele pod prysznic, mydła, produkty do twarzy, włosów i ciała). Próbowałam żelu pod prysznic i mydełka do rąk z tej linii i muszę przyznać, że kosmetyki te mają obłędne i absolutnie niechemiczne zapachy!
Jeśli chodzi o sklepy i salony jednej marki kosmetycznej to zawitałam do Kiko skąd przytaszczyłam 2 lakiery do paznokci (dla siebie wybrałam miętę, na prezent natomiast pastelowy róż). Cena takiego lakieru to 2,5 euro także myślę, że bardzo przystępna. Lakier ma absolutnie piękny kolor niestety strasznie smuży :( Może zależy to od koloru i wybrałam sobie taki felerny egzemplarz. Miętka z Kiko na pewno pojawi się na blogu i poświęcę mu osobną recenzję. Kolejnym sklepem jest Lush, który jednak z powodu cen (sprawdzałam ceny są znacznie wyższe niż w angielskim Lushu) ominęłam w swoich zakupach. Kto wie, może jednak kiedyś się jeszcze skuszę!
Nieco przypadkiem (albo z konieczności) odkryłam świetny produkt do pielęgnacji ust. Jest to mianowicie Dermophil klik!. Świetnie poradził sobie z moimi spierzchniętymi i wiecznie suchymi ustami. Dodatkowo pomógł zwalczyć moją wieczną zmorę jaką są zajady (niestety zmiana miejsca -mam tu na myśli inną wodę w kranie) już powoduje u mnie ten problem... Smarując kilkakrotnie tym sztyfem zmienione miejsca już po 2 dniach zauważyłam naprawdę sporą poprawę. Niestety nie jest dostępny na allegro ani nie widziałam go w żadnym sklepie online. Jeśli jednak macie dostęp do francuskich kosmetyków warto po niego sięgnąć. Oczywiście planuję go przedstawić Wam szczegółowo w jednym z postów.
Tymczasem kończę ten post, bo dość znacznie się rozpisałam. Jeśli macie jakieś konkretne pytania dotyczące kosmetyków we Francji piszcie, jeśli będę tylko w stanie na pewno odpowiem!
7 komentarze:
lubię takie kosmetyczne podróże :)
macaroons można kupic w Wawie :)
Zdziwiłaś mnie ceną lakierów Kiko, bo w Niemczech są za chyba 4 euro, ale często są promocje za 1,5 :)
Lady In Purplee: ja też myślałam, że w cenie regularnej są droższe. Są też takie za 4 euro (chyba piaskowe), ale większość właśnie za 2,5
Francja... Ja też chcę tam pojechać - kiedyś :D Mam nadzieję, że wyjazd był udany :)
Smakowicie wyglądają te makaroniki ;)
Niestety lakiery Kiko do najwspanialszych nie należą :( Moja siostra, która mieszka we Włoszech co jakiś czas się u nich zaopatruje gdyż ma butik pod domem. Najpierw kupuje cudeńka w okazyjnej cenie a potem marudzi że coś się maże, odpryskuje itd. W dodatku ostatnio jedna z ekspedientek poważnie jej podpadła więc wygląda na to, że jej przygoda z Kiko dobiega końca. Ja z kolei, mieszkając we Francji wolę udać się np. do Beauty Success czy Yves Rocher, gdzie zapłacę niewiele drożej natomiast jakości produktu mogę być pewna a i nierzadko trafią mi się bardzo okazyjne bonusy. Względnie poszukując naprawdę okazyjnych zdobyczy zaglądam do elfa (tu niestety trzeba uważać na niektóre "rodzynki" nie warte nawet 1€). Jeśli interesuje was jak to jest być kobietą mieszkającą we Francji zapraszam na mój nowy blog http://francja-elegancja.blogspot.fr gdzie opisuję swoje spostrzeżenia na temat tego kraju, jego mieszkańców, recenzuję kosmetyki oraz dziele się wszelkimi nowinkami;) pozdrawiam serdecznie!
Ps. Macaroons cytrynowe są cudowne- probowałaś?
Buziaki, będę Cię śledzić ;)
Prześlij komentarz