Nie zdążyłam nawet zrobić zdjęcia, gdyż właśnie dzisiaj zużyłam je do końca :)
Mowa o mini masełku almond body butter z Bootsa.
Migdałowe masełko pochodzi z zestawu, które dostałyśmy wraz z siostrą od rodziny z Anglii.
W bardzo fajnym kartoniku znajdowalo się pięć mini maseł (każde o pojemności 50ml) o następujących zapachach:
migdał (recenzja dziś), kakao, orzech brazylijski, mango i bergamotka (czyli limonka, jak się nie mylę)
Ponieważ moja siostra za słodkimi zapachami nie przepada wzięła sobie tylko mango i limonkę, trzy dostałam ja.
Pozostałe 2 zapachy postaram się zrecenzować wkrótce w jednej notce.
Co do migdałowego uważam, że jest naprawdę bardzo dobre! konsystencja prawdziwego masła (nie gęstszego balsamu jak w przypadku masełek z TkMaxx, które opisywałam niedawno), wchłania się bardzo dobrze. Nawilżenie jest jak najbardziej ok. Zapach rewelacja :)to takie prawdziwe migdały, dopiero co obrane ze skórki :) dość długo pozostaje na ciele.
Nadaje się również do bardziej suchych partii naszego ciała, ja używam go grubszą warstwą na stopy, a potem nakładam skarpetki i kładę się do łóżka.
Niestety nie porównam Wam go z masłem z The Body Shop, ponieważ nigdy go nie używałam, ale gdyby kiedyś wpadło w moje ręce, na pewno pojawi się takie małe zestawienie.
Nie mam pojęcia ile kosztował zestaw tych maseł. Na stronie znalazłam tylko, że pełnowymiarowe opakowanie masła kosztuje ok 8 funtów.
4 komentarze:
Uwielbiam migdały, to coś dla mnie.
Ciekawe takie rozwiązanie z tymi mini-masełkami :).
O bożeee... zapach migdałów! oszalałam:)
Szkoda, że Bootsa nie ma w Polsce
Prześlij komentarz