Ale niestety, padła mi bateria w aparacie... I dziś zdjęć nie będzie :(
Czy Was też dopadła ostatnimi czasy jakaś jesienno-zimowa chandra? Nie chce mi się kompletnie nic, a w środę mam pierwszy (i na szczęście ostatni egzamin!). A oprócz tego kilka innych rzeczy do zrobienia. Ja jednak należę do tych osób, które robią wszystko na ostatnia chwilę (niestety...). Poza tym jakoś tak wszystko mnie przytłacza (wisi i wisieć będzie nade mną widmo mojej pracy magisterskiej). Zwolniłam się z pracy, więc nawet nie mogę wybrać się na zakupowego poprawiacza nastroju, ponieważ zwyczajnie nie mam za co.
Wybaczcie za to chaotyczne i niepoukładane marudzenie. Nie meczę już Was i przechodzę do krótkiej recenzji błyszczyka Essence glossy lipbalm. (którego oczywiście zdjęcia nie mam, dlatego znów muszę posiłkować się znalezionym w sieci. Zdjęcie pochodzi ze strony: beautycosmetic.biz)
Do wyboru mamy bodajże 5 wariantów: melon (nowość), truskawka, wiśnia, owoce leśne i różowy smoczy owoc (to jest pitaja, nie znam i nie jadłam...) Ja mam truskawkową wersję (03).
Błyszczyk pachnie dość chemicznie (czasami mam wrażenie, że gorzko...) no ale powiedzmy, że w niewielkim stopniu przypomina jednak truskawkę. Podobnie jest z jego smakiem.
Podoba mi się natomiast niezmiernie jak wygląda na ustach, jest raczej transparentny (możliwe, że inne smaki będą trochę nadawać kolor), ale posiada masę malutkich, mieniących się drobinek, które powodują, że nasze usta wydają się pełniejsze.
Zjada się jak typowy błyszczyk. Tubka jest bardzo wygodna w użyciu: możemy dozować produkt w zależności od potrzeb.
Pomijając zapach i smak (koniecznie muszę wypróbować jeszcze jakiś wariant, będzie to pewnie melon:)) nie miałam pojęcia, że błyszczyk Essence tak bardzo przypadnie mi do gustu ze względu na efekt jaki daje na ustach.
Za 8,5 ml tubeczkę zapłacimy ok 4,50.
Używałyście tego błyszczyka? Chętnie przeczytam, którą wersję powinnam sobie jeszcze zakupić :)
ZACHĘCAM DO LAJKOWANIA MOJEGO FANPAGE NA FACEBOOKU :) WYSTARCZY KLIKNĄĆ " LUBIĘ TO!" BY ZOSTAĆ OBSERWATOREM.
4 komentarze:
Też mam chandrę. A tego błyszczyku nie lubię
jeszcze ni używałam tego błyszczyku, może się skuszę :)) a chandra minie Ci wraz z nadejściem wiosny, i lepszej pogody :))
mmm wiśniowy błyszczyk :D
Mam dwa smaki wiśniowy i owoce leśne. Wiśnię uwielbiam niema drobinek i troszkę barwi usta na czerwono, owoce leśne lubię ale już mniej;)
Prześlij komentarz